ks. Wojciech Przeczewski
Ofiara czy jałmużna?
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 11, listopad 2010
Kiedyś starszy kapłan opowiedział mi autentyczną historię z jego życia. Obejmował urząd proboszcza po zmarłym niedawno poprzedniku. Ów ksiądz zmarł nagle i niespodziewanie. Właściwie nic na probostwie nie zostało ruszone. Kiedy mój znajomy obejrzał wszystko, nieco zmęczony siadł przy biurku w kancelarii parafialnej i nagle zastygł z przerażenia. Oto na jego oczach stało się coś niezwykłego. Leżący na biurku brewiarz zaczął się sam otwierać, a po chwili wysypały się z niego zapisane kartki. Kiedy przerażenie minęło i wróciły władze w nogach i rękach, ostrożnie podniósł jedną z kartek i przeczytał nieodprawioną jeszcze intencję mszalną. Podobną treść zawierały pozostałe kartki. Wtedy zrozumiał, że w taki właśnie sposób dusze czyśćcowe dały mu do zrozumienia, że czekają na odprawienie w ich intencji zaległych Mszy Świętych.
Ale była jeszcze jedna rzecz natury bardziej ogólnej. Ten kapłan uwierzył w tym momencie w sens sprawowania Eucharystii w różnych intencjach. Do tej pory miotały nim różne wątpliwości: po co, dla kogo, z jakim skutkiem? Teraz już tych wątpliwości nie miał! No tak, ale nie każdy z nas miał tak mocne przeżycie, aby tak dogłębnie przekonać się o wartości Mszy zamówionej w konkretnej intencji. Jeśli po Mszy Świętej chory lepiej się poczuł albo przeżywający rocznicę ślubu stali się sobie bliżsi, to zazwyczaj umyka to naszej uwadze. Może to przypadek albo po prostu mieli szczęście. Bo jak sprawdzić, czy powrót do zdrowia jest owocem sprawowanej w tej intencji Eucharystii, czy zabiegów lekarzy i działania dobrze dobranych leków?
Zatem pojawia się pytanie: po co ksiądz na początku Mszy Świętej odczytuje intencję? Jeśli wedle dokumentów Soboru Watykańskiego II przyjmujemy, że Eucharystia jest „źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego”, to nie trudno o wniosek, że z Najświętszej Ofiary płynie całe morze łask, które zdolne są ogarnąć wszystkie etapy życia ludzkiego – tu na ziemi i tam w czyśćcu. (...)