ks. Jarosław Staszewski SChr
Sztandar zwycięskiego Króla
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 03, marzec 2012
Kiedy w 1644 roku król Władysław IV stawiał w Warszawie kolumnę ku czci swojego ojca, Zygmunta III Wazy, protestowała cała Rzeczypospolita. Nie dlatego, jakoby nie doceniano dokonań zmarłego monarchy. Przeciwnie, wielce ceniono go za to, że „wziął do niewoli wodzów moskiewskich, stolicę i ziemie moskiewskie zdobył, wojska rozgromił, odzyskał Smoleńsk”. Te królewskie zasługi wypisano skrzętnie na kolumnie. Na szczęście owa pochwalna inskrypcja wykonana została w zapomnianej dziś łacinie i tylko dlatego nie kole boleśnie w oczy współczesnych rządców stolicy. Źródłem skandalu nie były zatem bohaterskie czyny króla, ale to, że od wieków żadnego śmiertelnika, nawet noszącego koronę, nie czczono w ten sposób. Wysokie kolumny zarezerwowane były dla Chrystusa, Maryi i świętych. Zauważmy jednak, że król Zygmunt trzyma w ręce krzyż, który nie tylko go formalnie przewyższa, ale pełni tu funkcję sztandaru tego Króla, przed którym klęka nawet elekcyjny monarcha Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Starożytni Grecy i Rzymianie aby uczcić militarne zwycięstwa, w miejscach bitew stawiali słupy, na których umieszczali zbroje pokonanych wodzów. Nazywali je tropajonami (gr. τρόπαιον, łac. tropaeum). Stąd też wzięły się polskie trofea, czyli wojenne zdobycze. (...)