Leszek Wątróbski
Maria Kozyrewa ze Starej Zagory
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 06, czerwiec 2016
Do Bułgarii trafiłam w nietypowy sposób – opowiada Pani Maria, kiedy z Markiem Soroczyńskim, wiceprzewodniczącym Polskiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego im. Władysława Warneńczyka w Bułgarii, odwiedziłem ją i jej męża w ich nowym domu. – Napisałam do „Płomyka” bułgarskiego. Pisałam też do wszystkich innych pism młodzieżowych państw byłej demokracji ludowej. I otrzymałam tylko jedną odpowiedź – właśnie z Bułgarii, jak się okazało później, od mojego przyszłego męża. A miałam wtedy zaledwie 13 lat. I tak zaczęliśmy ze sobą korespondować. Pisaliśmy do siebie po rosyjsku. W ten sposób poznałam historię Bułgarii, a on historię Polski.
Rodziców męża spotkałam pierwszy raz po skończeniu liceum ogólnokształcącego w Jaworze. Przyjechali do Polski bez syna, który nie uzyskał zgody na zagraniczny wyjazd. W tamtych czasach było zupełnie inaczej. On dostał powołanie do wojska, a takich nie wypuszczano za granicę, nawet do krajów demokracji ludowej.
Moja mama znała dobrze język rosyjski, ukraiński, serbski, niemiecki i hebrajski. Miała zdolności językowe. Grała też na różnych instrumentach. Pochodziła z Ukrainy. Po wojnie była na przymusowych robotach w Austrii, z której wróciła na Dolny Śląsk i tam zamieszkała. Tam też poznała mego ojca, który pochodził z poznańskiego.
Mamusia miała wielki sentyment do Bułgarów. (...)